Shen nie dał się sprowokować i puścił to pamięci. Chwycił delikatnie Is za ramię.
-Chodź.
Szepną ledwie słyszalnie. Kiedy przyszedł czas by się rozstać na skrzyżowaniu korytarzy obdarzyli siebie na wzajem miłymi uśmiechami.
Rozległ się piskliwy dźwięk dzwonka oznaczający koniec lekcji. Is wyszła razem z Tarą ze szkoły. Pogoda zaczynała się już poważnie psuć ubrane jeszcze w letnie ciuchy odczuły to natychmiast. Is nie szła długo drogę z Tarą przegadały, a kiedy się rozdzieliły niemal że pobiegła do domu. Cicho otworzyła drzwi.
-Cześć córciu jak się czujesz?
Zapytała ją mama.
-Dorze ale teraz pójdę do pokoju.
-Skarbie za chwilę będzie obiad.-Widząc zmęczenie córki matka się ulitowała nad nią i dodała.-Idź przyniosę ci trochę do pokoju.
I posłała jej miły uśmiech, który Is odwzajemniła. Pobiegła biegiem do pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
Upadła na łóżko. Bezsilna i wyczerpana. Powrócił ból. Tym razem większy i silniejszy. Czuła się jak kartka papieru którą ktoś rozdziera, a następnie wrzuca do ognia. Ból w płucach stawał się nie do zniesienia, zaczęła nierówno oddychać chcąc złapać to coraz więcej powietrza które tak szybko z niej uchodziło. Zgieła się w pół trzymając rece na brzuchu. Z oczu powoli zaczęły jej płynąć łzy. Chciała zacząć krzyczeć wręcz wrzeszczeć, ale nie dała rady. Żadne słowo nie przechodziło jej przez gardło.Zaciskała oczy i dłonie w pięści.
Nagle jakby nic się nie stało, ból miną. Wstała. Zobaczyła na biurku szklankę z zimną wodą którą sobie przyniosła rano. Podeszła i drobnymi łykami popiła. Odłożywszy szklankę otworzyła na ościerz okno. Fala zimnego powietrza uderzyła w nią całą swoją siłą.
Is zamknęła oczy i pozwoliła aby wiatr rozwiał jej włosy kiedy ona napawała się świerzym i zimnym powietrzem. Ukryła na moment twarz w dłoniach.
-Co się ze mną dzieje?
Zapytała siebie samą na głos. Usłyszała pukanie do drzwi.Do pokoju weszła uśmiechnięta mama. Is nie chciała sprawiać wrażenia jakby się coś stało więc również się do niej uśmiechnęła. Kobieta położyła na biurku tace z pachnącym obiadem i sztuczce.
-Córciu przyniosłam ci obiad.
-Dziękuję mamo.
Kobieta jeszcze raz rzuciła uśmiech i wyszła z pokoju.
Is spojrzała na parujący jeszcze obiad. Usiadła na łóżku trzymając w jednej dłoni talerz, a w drugiej sztuczce. Zaczęła grzebać w obiedzie. Nie miała zbytnio na to ochoty.
Mieszając raz w jedną raz w drugą stronę ziemniaki myślała czy nie powiedzieć o wszystkim Shenowi czy Tarze.
Po zjedzeniu paru kęsów chciała odłożyć z powrotem talerz na biurko. Jednak wstała za gwałtownie i za szybko. Ból znowu powrócił. ,,Nie tylko nie to! Przecież dopiero przed chwilą wszytko przestało mnie boleć'' Myślała w rozpaczy. Upadła. Tym razem nie miała tyle szczęścia i nie upadła na łóżko tylko na podłogę uderzając łokciem w krawędź łóżka.
--------------------------------------------------------------------
Dedykuje rozdział żabie ^^ koffam ceee ty wariatko a wolątariat w wakacje pytałaś się już ich???
Oczywiście dedykuję także rozdział moim ukochanym niezawodnym kochającym mnie tak że nie chcą odejść od mnie: Problemom i smutkom ^^ gratuluję im osiągnęły swój wymarzony cel!!!
Dziękuje również wam wszystkim co to jeszcze czytacie i komentujecie Dannnke ;***
No tym razem dobijamy do 500 ^^
Buziaki i jeszcze raz dzięki ;*
piątek, 25 maja 2012
niedziela, 20 maja 2012
,,7''
-Shane! Shane!
Rozległ się głos na korytarzu. Jakaś zdyszana kobieta wpadła do pokoju. Oparła się o łóżko na którym leżała Isabel. Po czym zdyszana powiedziała.
-Shane. Twój tata potrzebuje twojej pomocy przy nowym pacjencie.
-Dobrze już idę.- Teraz w zrucił się do dziewczyny.- Wpadnę później do ciebie. Teraz odpoczywaj.
Is znieruchomiała czyżby ten młody chłopak był lekarzem? ,,Wpadnę później do ciebie'' te słowa krążyły jej bezwładnie po głowie.
Powieki zaczęły jej ciążyły ale nie chciała zasnąć miała jeszcze przecież tyle pytań do Shane. Jednak nie wytrzymała i zasnęła.
Obudziło ją dopiero wycie jakiegoś alarmu samochodowego. Kiedy otworzyła oczy poczuła jakieś takie zimno. W pierwszym momencie nie wiedziała co się stało. Chciała się podnieść z łóżka kiedy dopadł ją silny ból głowy i serca. Ból z serca przeniósł się także do płuc, dziewczyna zaczęła ciężko oddychać. Upadła z powrotem na miękką pościel łóżka. Ból miną , a ona sama zaczęła powoli równo oddychać.
Wtedy wpadła do pokoju jej matka.
-Skarbie możesz wracać do domu.
Na twarzy Is pojawił się cień uśmiechu.
-Twoja mama ma rację możesz juz wyjść ze szpitala wszystko jest dobrze.
Kiedy w sali gdzie leżała dziewczyna toczyła się radosna rozmowa tak za szkłem oddzielającym ją od całej reszty była nie przyjemna i pełna wątpliwości.
-Ale jak to wychodzi przecież nie miała nawet zrobionych wszystkich badań.
-Doktor Miguel twierdzi że wszystko jest w porządku. To jego pacjentka a nie moja więc nie mogę nic zrobić.
Shane rozmawiał z swoim ojcem. Rozmowę przerwało wyjście wszystkich z sali. Is spojrzała na chłopaka prosto w oczy. Wyczytał z nich że coś się stało ale za wszystko bardzo dziękuje.
********************************************************************************
Po powrocie do normalnego trybu życia Is zapomniała już co się stało w szpitalu o bólu i o rozłące z miłym chłopakiem. Teraz idąc po pustym szkolnym korytarzu myślała co on teraz może robić. I tak jakby na własne życzenie wyszedł z klasy obok której właśnie przechodziła. Spojrzała na niego a uśmiech dobrowolnie pojawił się na jej twarzy.
-Hej.-Powiedział miłym miękkim głosem.-I co tam? Jak się czujesz/
-W miarę dobrze.
Chłopak się uśmiechną i dodał.
-Gdzie idziesz?
-Po dziennik. A ty?
Chłopak przystaną na chwilę i myślał.
-Jak ma a nauczycielka od polaka?
-Pani Chrisi?
-O właśnie. A czy tak nie ma przepadkiem na imię ten koleś z uliczki?
Isabel spuściła głowę. Jej myśli powędrowały w stronę Christiana. Posmutniała. Christiana nie było w szkole, nawet go nie widziała od kiedy pokłócili się. Minęło trochę czasu kiedy zorientowała się że chłopak stoi i czeka na odpowiedź od niej.
-To jej syn.
-Aha.
Szli dalej nagle zza rarogu wyszedł chłopak. To był Christian. Otoczony bandą innych kolesi przeszedł obok nich z groźną mina trącając barkiem Shana.
---------------------------------------------------------
Dedyk dla Żabyyy ;***
I dla Hanatki ^^
jej już ponad 500 wejść (uśmiecham się i to szeroko)
Dziękuję każdemu kto jeszcze to czyta i każdej osobie dającej komentarz
Buziaki ;***
Rozległ się głos na korytarzu. Jakaś zdyszana kobieta wpadła do pokoju. Oparła się o łóżko na którym leżała Isabel. Po czym zdyszana powiedziała.
-Shane. Twój tata potrzebuje twojej pomocy przy nowym pacjencie.
-Dobrze już idę.- Teraz w zrucił się do dziewczyny.- Wpadnę później do ciebie. Teraz odpoczywaj.
Is znieruchomiała czyżby ten młody chłopak był lekarzem? ,,Wpadnę później do ciebie'' te słowa krążyły jej bezwładnie po głowie.
Powieki zaczęły jej ciążyły ale nie chciała zasnąć miała jeszcze przecież tyle pytań do Shane. Jednak nie wytrzymała i zasnęła.
Obudziło ją dopiero wycie jakiegoś alarmu samochodowego. Kiedy otworzyła oczy poczuła jakieś takie zimno. W pierwszym momencie nie wiedziała co się stało. Chciała się podnieść z łóżka kiedy dopadł ją silny ból głowy i serca. Ból z serca przeniósł się także do płuc, dziewczyna zaczęła ciężko oddychać. Upadła z powrotem na miękką pościel łóżka. Ból miną , a ona sama zaczęła powoli równo oddychać.
Wtedy wpadła do pokoju jej matka.
-Skarbie możesz wracać do domu.
Na twarzy Is pojawił się cień uśmiechu.
-Twoja mama ma rację możesz juz wyjść ze szpitala wszystko jest dobrze.
Kiedy w sali gdzie leżała dziewczyna toczyła się radosna rozmowa tak za szkłem oddzielającym ją od całej reszty była nie przyjemna i pełna wątpliwości.
-Ale jak to wychodzi przecież nie miała nawet zrobionych wszystkich badań.
-Doktor Miguel twierdzi że wszystko jest w porządku. To jego pacjentka a nie moja więc nie mogę nic zrobić.
Shane rozmawiał z swoim ojcem. Rozmowę przerwało wyjście wszystkich z sali. Is spojrzała na chłopaka prosto w oczy. Wyczytał z nich że coś się stało ale za wszystko bardzo dziękuje.
********************************************************************************
Po powrocie do normalnego trybu życia Is zapomniała już co się stało w szpitalu o bólu i o rozłące z miłym chłopakiem. Teraz idąc po pustym szkolnym korytarzu myślała co on teraz może robić. I tak jakby na własne życzenie wyszedł z klasy obok której właśnie przechodziła. Spojrzała na niego a uśmiech dobrowolnie pojawił się na jej twarzy.
-Hej.-Powiedział miłym miękkim głosem.-I co tam? Jak się czujesz/
-W miarę dobrze.
Chłopak się uśmiechną i dodał.
-Gdzie idziesz?
-Po dziennik. A ty?
Chłopak przystaną na chwilę i myślał.
-Jak ma a nauczycielka od polaka?
-Pani Chrisi?
-O właśnie. A czy tak nie ma przepadkiem na imię ten koleś z uliczki?
Isabel spuściła głowę. Jej myśli powędrowały w stronę Christiana. Posmutniała. Christiana nie było w szkole, nawet go nie widziała od kiedy pokłócili się. Minęło trochę czasu kiedy zorientowała się że chłopak stoi i czeka na odpowiedź od niej.
-To jej syn.
-Aha.
Szli dalej nagle zza rarogu wyszedł chłopak. To był Christian. Otoczony bandą innych kolesi przeszedł obok nich z groźną mina trącając barkiem Shana.
---------------------------------------------------------
Dedyk dla Żabyyy ;***
I dla Hanatki ^^
jej już ponad 500 wejść (uśmiecham się i to szeroko)
Dziękuję każdemu kto jeszcze to czyta i każdej osobie dającej komentarz
Buziaki ;***
niedziela, 6 maja 2012
,,6''
Christian walną mocno o ścianę odepchnięty przez zielonookiego chłopaka. Upadł na kolana i spojrzał na niego po czym na Is.
Dziewczyna skuliła się w koncie chowając głowę w dłoniach. Christian pełen złości i gniewu wstał i podbiegł do niej odpychając bruneta po drodze.
-Wstawaj!
Krzykną i wziął rękę Is tak mocno że ją zabolała musiała wstać. Trzęsąc się na nogach zastanawiała się co ona w nim widziała przez tyle czasu. Całe 3 lata przebiegły jej przed oczami. Wzdychania, spoglądanie, uśmiechy... Czemu ona to robiła. Zrozumiała że jeśli Christian nie dostanie tego czego chce zachowuje się jakby nie był człowiekiem.
-Zostaw ją!
Krzykną tym razem uroczy wysoki chłopak. Oddzielając Is od Christiana.
Trzęsące się nogi dziewczyny nie wytrzymały jej ciężaru. Upadła. Na oczach dwóch kłócących chłopaków leciała w dół uderzając się rogiem głowy o pojemnik na śmieci. Próbując otworzyć oczy wdziała tylko przebłyski. Zobaczyła chłopaka który jej bronił dzwoniącego przez komórkę i mówiącego coś do niej.
W końcu przed oczami zawitała u niej ciemność. Wargi stały się suche, a ręce bezwładnie leżały na ziemi. Czuła jak ktoś ją unosi. Była zimna wręcz lodowata. Usłyszała głos nadciągającej karetki i płacz mamy do której przemawiał spokojny głos Teda.
-Budzi się.
-Niech pani się uspokoi córce nic nie jest. Musi odpocząć i zostać chociaż jeden dzień na obserwacji.
Is otworzyła oczy. Wszystko było zamazane. Jednak po pewnym czasie stało się wyraźne.
-Mama?
Spytała cicho.
-Tak skarbie jestem tu przy tobie.
Tak minęło całe popołudnie. Rodzice opowiadali Is co się stało. Jednak oni nie mogli zostać w szpitalu, więc w końcu musieli wyjść.
-Pa skarbie. Trzymaj się będziemy tu jutro z rana.
Wyszli. Zamiast nich przyszedł lekarz z jakimś towarzyszem. Jego twarz była bardzo znajoma, ale jednak nie umiała jej rozpoznać.
-Tutaj możesz z nią porozmawiać. Gdyby co wiesz gdzie mnie szukać.
-Dobrze. Dzięki tato.
Ten głos, to spojrzenie/ Przypomniała sobie. To był ten chłopak z uliczki, który stawał w jej obronie.
-I jak się czujesz?-zapytał cicho siadając przy niej.-Wszystko będzie dobrze. Badania masz już za sobą.
-Dziękuję ale....-zastanowiła się chwilę-kim jesteś?
-Nie pamiętasz mnie?
-Pamiętam. Dziękuję na prawdę- uśmiechnęła się- chodzi mi o twoje imię.
-A no tak nie przedstawiłem sie mam na imię...
-------------------------------------------------------------
Wiem że ktoś z was mnie prosiło przypomnienie poprzedniego rozdziału ale post i tak jest długi może następnym razem.
Żaba;[ cały tydzień bez cb więc ten post jest z szczególnością dla cb.
Jej ponad 300 wejść normalnie ja ceee.
Dziękuje wszystkim za komki i wgl jeśli to czytacie jestem na prawdę wdzięczna.
DZIĘKUJĘ ;*
Buziaki;*
Dziewczyna skuliła się w koncie chowając głowę w dłoniach. Christian pełen złości i gniewu wstał i podbiegł do niej odpychając bruneta po drodze.
-Wstawaj!
Krzykną i wziął rękę Is tak mocno że ją zabolała musiała wstać. Trzęsąc się na nogach zastanawiała się co ona w nim widziała przez tyle czasu. Całe 3 lata przebiegły jej przed oczami. Wzdychania, spoglądanie, uśmiechy... Czemu ona to robiła. Zrozumiała że jeśli Christian nie dostanie tego czego chce zachowuje się jakby nie był człowiekiem.
-Zostaw ją!
Krzykną tym razem uroczy wysoki chłopak. Oddzielając Is od Christiana.
Trzęsące się nogi dziewczyny nie wytrzymały jej ciężaru. Upadła. Na oczach dwóch kłócących chłopaków leciała w dół uderzając się rogiem głowy o pojemnik na śmieci. Próbując otworzyć oczy wdziała tylko przebłyski. Zobaczyła chłopaka który jej bronił dzwoniącego przez komórkę i mówiącego coś do niej.
W końcu przed oczami zawitała u niej ciemność. Wargi stały się suche, a ręce bezwładnie leżały na ziemi. Czuła jak ktoś ją unosi. Była zimna wręcz lodowata. Usłyszała głos nadciągającej karetki i płacz mamy do której przemawiał spokojny głos Teda.
-Budzi się.
-Niech pani się uspokoi córce nic nie jest. Musi odpocząć i zostać chociaż jeden dzień na obserwacji.
Is otworzyła oczy. Wszystko było zamazane. Jednak po pewnym czasie stało się wyraźne.
-Mama?
Spytała cicho.
-Tak skarbie jestem tu przy tobie.
Tak minęło całe popołudnie. Rodzice opowiadali Is co się stało. Jednak oni nie mogli zostać w szpitalu, więc w końcu musieli wyjść.
-Pa skarbie. Trzymaj się będziemy tu jutro z rana.
Wyszli. Zamiast nich przyszedł lekarz z jakimś towarzyszem. Jego twarz była bardzo znajoma, ale jednak nie umiała jej rozpoznać.
-Tutaj możesz z nią porozmawiać. Gdyby co wiesz gdzie mnie szukać.
-Dobrze. Dzięki tato.
Ten głos, to spojrzenie/ Przypomniała sobie. To był ten chłopak z uliczki, który stawał w jej obronie.
-I jak się czujesz?-zapytał cicho siadając przy niej.-Wszystko będzie dobrze. Badania masz już za sobą.
-Dziękuję ale....-zastanowiła się chwilę-kim jesteś?
-Nie pamiętasz mnie?
-Pamiętam. Dziękuję na prawdę- uśmiechnęła się- chodzi mi o twoje imię.
-A no tak nie przedstawiłem sie mam na imię...
-------------------------------------------------------------
Wiem że ktoś z was mnie prosiło przypomnienie poprzedniego rozdziału ale post i tak jest długi może następnym razem.
Żaba;[ cały tydzień bez cb więc ten post jest z szczególnością dla cb.
Jej ponad 300 wejść normalnie ja ceee.
Dziękuje wszystkim za komki i wgl jeśli to czytacie jestem na prawdę wdzięczna.
DZIĘKUJĘ ;*
Buziaki;*
wtorek, 1 maja 2012
,,5''
-Tak trudno to było zrobić!
Było widać że chłopak jest wściekły. Ściskał ją za ramiona coraz bardziej, a jej plecy powoli zaczęły boleć od nacisku na murek.
-Tak trudno...
Powtórzył łagodnym głosem. Patrząc na załzawione oczy dziewczyny powoli jego uścisk zaczął słabnąć. Mały piesek siedział spokojnie chowając się za nogami Is przed nieco większym psem chłopaka.
-Co się z tobą ostatnio dzieje Is?
Zapytał łagodnie puszczając ją już zupełne.
-Nic.
Odpowiedziała oschle omijając go. Już powoli odchodziła kiedy chłopak złapał ją z tylu za rękę i przyciągną do siebie.
Ostrożnie przybliżył swoją głowę do głowy Isabel, pogłaskał ją mimowolnie po gładkiej cerze policzka i pocałował ją.
Is poczuła smak rozkoszy, słodki, ciepły, miły i delikatny. Po paru sekundach dotarło do niej co on zrobił. Odsunęła się gwałtownie, spojrzała na niego ciągle mając w oczach łzy i odbiegła. Słyszał jak chłopak ją woła ale nie zwracała na to uwagi. Często biegała z Shilą więc ta była przyzwyczajona do tempu biegu swojej pani.
Is pobiegła przez park gdzie skręciła w małą, ciemną uliczkę bez możliwości wyjścia.
Upadła w rogu przy ścianie i zaczęła cicho płakać.
-H-h-hej. coś się stało?
Zapytał ją miły, męski głos jakże wyrazisty i delikatny. Spojrzała na jego właściciela. Był to wysoki, ciemny brunet o zielonych oczach. Przykucną przy niej i odgarną włosy z oczu.
-Co się stało?
Is nie zdążyła odpowiedzieć bo do uliczki wpadł Chrstian. Wysoki brunet spojrzał na niego.
-Dobrze to ja przyjdę kiedy indziej.
Zaczął powoli odchodzić a Christian upadł przed Is i powiedział:
-Chodź. Idźmy stąd. Nie podoba mi się tu.
Wstał i wyciągną rękę, aby pomóc jej wstać. Ona zamiast podać swoją powiedziała mu:
-Tak ty idź! zostaw nie w końcu. Chcę mieć święty spokój!
Christian spojrzał na przyglądającego się bruneta który od razu odwrócił wzrok i udawał że nie podsłuchuje.
-Chodź!
Powtórzył głośnym krzykiem. Is schowała się jeszcze bardziej w swoich ramionach i wtuliła się w kąt.
-Nie chcę.
-Chodź mówię
Krzykną i zaczął już podnosić dziewczynę mimo jej woli. Na to wysoki brunet podbiegł do niego i odepchną go na ścianę.
-Nie chcę iść z tobą nie słyszałeś?!!!
-----------------------------------------------------------
Dedyk jak zwykle dla Żabci^^.
Oraz dla tego kogoś ja już chyba nic nie wskóram więc no cóż najwyższy czas zapomnieć.
DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM za komentarze i cieszę się że wam się podoba^^.
Jej już prawie 300 wyświetleń ale fajnie.
Mimo że tego nie wiedzcie na każdy komentarz i na każdą kolejną cyferkę liczby wyświetleń aż się uśmiecham i tak jakoś lepiej na sercu^^
Buziaki ;*
Było widać że chłopak jest wściekły. Ściskał ją za ramiona coraz bardziej, a jej plecy powoli zaczęły boleć od nacisku na murek.
-Tak trudno...
Powtórzył łagodnym głosem. Patrząc na załzawione oczy dziewczyny powoli jego uścisk zaczął słabnąć. Mały piesek siedział spokojnie chowając się za nogami Is przed nieco większym psem chłopaka.
-Co się z tobą ostatnio dzieje Is?
Zapytał łagodnie puszczając ją już zupełne.
-Nic.
Odpowiedziała oschle omijając go. Już powoli odchodziła kiedy chłopak złapał ją z tylu za rękę i przyciągną do siebie.
Ostrożnie przybliżył swoją głowę do głowy Isabel, pogłaskał ją mimowolnie po gładkiej cerze policzka i pocałował ją.
Is poczuła smak rozkoszy, słodki, ciepły, miły i delikatny. Po paru sekundach dotarło do niej co on zrobił. Odsunęła się gwałtownie, spojrzała na niego ciągle mając w oczach łzy i odbiegła. Słyszał jak chłopak ją woła ale nie zwracała na to uwagi. Często biegała z Shilą więc ta była przyzwyczajona do tempu biegu swojej pani.
Is pobiegła przez park gdzie skręciła w małą, ciemną uliczkę bez możliwości wyjścia.
Upadła w rogu przy ścianie i zaczęła cicho płakać.
-H-h-hej. coś się stało?
Zapytał ją miły, męski głos jakże wyrazisty i delikatny. Spojrzała na jego właściciela. Był to wysoki, ciemny brunet o zielonych oczach. Przykucną przy niej i odgarną włosy z oczu.
-Co się stało?
Is nie zdążyła odpowiedzieć bo do uliczki wpadł Chrstian. Wysoki brunet spojrzał na niego.
-Dobrze to ja przyjdę kiedy indziej.
Zaczął powoli odchodzić a Christian upadł przed Is i powiedział:
-Chodź. Idźmy stąd. Nie podoba mi się tu.
Wstał i wyciągną rękę, aby pomóc jej wstać. Ona zamiast podać swoją powiedziała mu:
-Tak ty idź! zostaw nie w końcu. Chcę mieć święty spokój!
Christian spojrzał na przyglądającego się bruneta który od razu odwrócił wzrok i udawał że nie podsłuchuje.
-Chodź!
Powtórzył głośnym krzykiem. Is schowała się jeszcze bardziej w swoich ramionach i wtuliła się w kąt.
-Nie chcę.
-Chodź mówię
Krzykną i zaczął już podnosić dziewczynę mimo jej woli. Na to wysoki brunet podbiegł do niego i odepchną go na ścianę.
-Nie chcę iść z tobą nie słyszałeś?!!!
-----------------------------------------------------------
Dedyk jak zwykle dla Żabci^^.
Oraz dla tego kogoś ja już chyba nic nie wskóram więc no cóż najwyższy czas zapomnieć.
DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM za komentarze i cieszę się że wam się podoba^^.
Jej już prawie 300 wyświetleń ale fajnie.
Mimo że tego nie wiedzcie na każdy komentarz i na każdą kolejną cyferkę liczby wyświetleń aż się uśmiecham i tak jakoś lepiej na sercu^^
Buziaki ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)