niedziela, 16 grudnia 2012

,,13''


Nie odpowiedziała. Zacisnęła jeszcze mocniej powieki. Ciepła dłoń nie odsunęła się od niej, jednak szept w jej uchu stawał się coraz bardziej podenerwowany.
-Is ? Co się dzieje?
-Nic.
Wymamrotała przez zamknięte usta. Jednak wiedziała dobrze że coś się dzieje, wiedziała że Shane powinien dawno o tym wiedzieć, może by wiedział co jej jest naprawdę. Nie dała za wygraną.
-Nic mi nie jest!
Jej głos był stanowczy i donośny, jednak nie tak głośny jak szept chłopaka  Podniosła rękę na której spoczywała dłoń Shane zrzucając ją oschle.
-Przepraszam, mogłabym iść do łazienki?
Nauczyciel kiwną głową, a ona z trudem, przyciskając zgiętą rękę do brzucha podniosła się z krzesła. Wyszła. Do łazienki doszła powoli ledwo powłócząc nogami. Stanęła przed lustrem. Odkręciła wodę i zamiast opłukać twarz patrzyła na jej odbicie w lustrze słysząc szum spływającej wody. Minęło 5 minut potem kolejne i kolejne, w końcu usłyszała głos zza swoich pleców, ciepłe delikatne dłonie oplotły ją w tali, przyciągnęły leciutko do siebie, poczuła delikatny dotyk warg na swoim barku. Przymrużyła oczy.
Chciała się oderwać od niego jednak on nie pościł.
-Zostaw mnie bo...
-Bo co?-zapytał z smutkiem.-Ledwo się ruszasz, widzę że coś cię boli ciągle zaciskasz ręce w pięści. Coś jest nie tak. Is co się dzieje powiesz mi?
-A co to ciebie w ogóle obchodzi?-Zaczęła wręcz płakać.-Co ciebie to obchodzi... idź sobie d tej twojej... jak jej tam
-Odejdę od ciebie, wypuszczę cię, zostawię w spokoju... jeśli tylko powiesz mi co tak naprawdę się stało. Co zrobiłem źle, czego mi nie masz zamiaru wybaczyć.
Is zamknęła oczy jeszcze mocniej, zaczęła mówić, jej głos drżał, po policzkach spływały jej łzy.
-Spotkałam ją w ten dzień, w parku... kiedy... kiedy mieliśmy się spotkać  Miałam ci powiedzieć coś o czym wie tylko Tara.-Jej głos załamywał się pod ciężarem łez.-Spotkałam ją, powiedziała mi że spotkała kogoś, była taka szczęśliwa, a ja głupia zapytałam czy wie jak on ma na imię.... i wtedy...
Nie dokończyła. Sheen nagle pobladł.
-Wypowiedziała moje imię?
Is potrząsnęła głową. Dokończyła swoją historię.Nagle zamilkła. Koniec, to wszystko co chciał mu wykrzyczeć powiedzieć, zrobiła to... Nagle poczuła zimną kroplę spływającą jej od środka barku, wpłynęła jej na obojczyk gdzie się zatrzymała. Nie mogła w to uwierzyć to była łza, łza Shane. Zamarła.
-I-is...
-Tak,
Jej głos się zmienił, był teraz pełne współczucia i nie był już aż tak oschły.
-Is ona... ona kłamała-Is otworzyła szeroko oczy.-Tak spóźniłem się i tak przez nią ale zatrzymała mnie w szpitalu tam musiała się dowiedzieć wszystkiego o mnie co ci powiedziała. Naszyjnik był dla ciebie... ja też chciałem ci wtedy coś powiedzieć. Chciała mnie zaprosić... zaprosić gdzieś po szkole no wiesz... Odmówiłem. Zaczęła na mnie krzyczeć, kłócić się, wyrwała mi naszyjnik, bo powiedziałem jej że jest on dla ciebie. Wtedy wybiegła pełna gniewu. Musiała ci wszystko wymyślić.
Is znieruchomiała. Gdyby nie ramiona które ją ciągle podtrzymywały upadła by na kolana. Sheen to zauważył. Dziewczyna zaczęła ciężko oddychać.
-Is! Is co się dzieje?!
Osunął się z nią delikatnie na kolana.
-Sheen ja... to znaczy... moje ciało... nie to ten ból... ja...
Nie dokończyła. Zamarła bez życia. Nie wiedziała co się z nią działo. Przez półprzymknięte oczy zobaczyła tylko kilka niewyraźnych  obrazów.

niedziela, 9 grudnia 2012

,,12''

-Tara...-zaczęła Is-..ja ... ja przepraszam ciebie...
Tara ocknęła się z zamyślenia z nieukrywanym zdziwieniem. Położyła przyjaciółce rękę na ramieniu i szepnęła z rozbawieniem.
-Fajnie jeszcze by było wiedzieć za co Ty MNIE  przepraszasz.
Isabel spojrzała na nią z wdzięcznością, odwzajemniła nieśmiało uśmiech i odpowiedziała.
- No wiesz... za te moje chimery i zmiany nastroju... za to że musisz tego wszystkiego wysłuchiwać ja ostatnio nie mam wysłuchuję twoich zmartwień po prostu przepraszam.
-A le IS-Tara uśmiechała się teraz nie na żarty-przecież po to jestem tu przy tobie, jak ja nie raz miałam kłopoty w życiu nigdy się nie uginałaś, nigdy nie miałaś mnie dosyć... a ja mam mieć dosyć ciebie???
Dziewczyna uśmiechnęła się, ale za chwilę jej uśmiech spełz z twarzy a na jego miejscu wymalował się straszliwy ból.
Dziewczyna zgięła się w pół zaczęła cicho krzyczeć chciała głośniej ale powoli brakowało jej tlenu w płucach.  Coś niczym rozpalony do czerwoności nóż rozrywał ją na strzępy od środka. Tara z przerażeniem w oczach próbowała jakoś jej pomóc ale nic z tego. Ból tym razem nie ustawał tak szybko jak zazwyczaj, był silniejszy i wypełniał już prawie całe jej ciało i nagle coś co zawsze ją dziwiło nagle ustał jak gdyby nigdy nic.
Zaczerpnęła do płuc całkowicie świeże i czyste powietrze, napawała się jego chłodem.
-I-i-iss...?
Dziewczyna przypomniała sobie o obecności Tary. Spojrzała jej prosto w oczy. Malowało się w nich takie przerażenie jakiego Is nigdy w życiu u niej nie widziała.
-Is... dopada -zatachała się-.. dopada cię o często?
Przyjaciółka pokiwała głową.
-Ostatnio zauważyłam że zbyt często. Choć zdążymy jeszcze na lekcje.
-Ty chcesz iść do szkoły??? W takim stanie???
-A nie? Wytrzymuję z tym już  od kilku tygodni i nawet ty się nie domyśliłaś dopóki ci nie powiedziałam chodź idziemy.
Uśmiechnęła się. Założyła buty i pomogła Tarze wstać.
-Ty tylko Tara... Nie mów nic Shanowi okey? Nie zasługuje już na żadne zaufanie przynajmniej z mojej strony.

Po powrocie do szkoły Is zauważyła że nikt się jej nie przygląda, odetchnęła z spokojem. Zaczynała się lekcja biologi z niechęcią na nią poszła przypominając sobie z kim tak naprawdę na nią chodzi.
Pożegnała się z przyjaciółką przed jej salą i ruszyła na swoją lekcję. Kidy weszła do klasy wszyscy byli już na miejscach brakowało tyko... Shana. Przyjęła z radością że go nie ma jednak ta radość nie trwała zbyt długo. 5 minut po dzwonku do klasy wszedł zdyszany chłopak, kiedyś Isabel była by zachwycona tym widokiem teraz odpychało ją od tego. Z smutkiem stwierdziła że miejsce wskazane przez nauczyciela wskazuje na jej ławkę, rozglądając się po klasie zauważyła że faktycznie to ostatnie wolne miejsce. Spuściła wzrok.
Chłopak jednak przyjął to z nadzieją, usiadł koło niej. Przez pierwsze dobre 20 minut lekcji wpatrywał się tyko w nią niczym w obrazek. Ona odsunięta w najdalszy kąt ławki nawet na niego nie spojrzała lecz czuła na sobie jego spojrzenie. W końcu zdobyła się na odwagę zwróciła głowę prosto w jego stronę i napotkała brąz jego oczu.
-O co ci chodzi?
Spytała chłodno.
-Mi?-odpowiedział pytaniem a jego głos miękki stał się również strasznie uwodzicielski.-Rozmawiałem z Adei czy jak jej tam ona nie ma zielonego pojęcia zresztą tak jaj ja o co tobie chodzi.
Nagle Is poczuła ból dzięki bogu nie był straszny ale wiedziała że Shane to zauważył.
Jak by nie mógł?-jej ręce nagle zacisnęły się w pięści tak mocno że aż knykcie jej pobielały  Oczy także miała zamknięte a usta zwęziły się do szparki. Poczuła ciepły dotyk czyjejś dłoni na swojej i paniczny cichy szept.
-Is?
------
Dla Żaby ;***

niedziela, 2 grudnia 2012

,,11''

-Ale o co ci tak właściwie chodzi Is? Czemu ...
Stali razem na środku korytarza mierząc się spojrzeniami. Do oczu Is napłynęła nowa fala łez.
-Spytaj się może pro prostu Adei... Kurde op co ja właściwie z tobą rozmawiam!
Wykrzyczała. Shane popatrzał na nią nie ukrywając zdziwienia. Teraz wszyscy zebrani mieli głowy zwrócone w stronę pary, stworzyli coś na rodzaj kręgu wokół nich aby każdy mógł zobaczyć co się dzieje bez przeszkód.
-Ale Is...
-Nie obchodzi mnie to!
-Ja nie rozumiesz...
-Nie ... i może lepiej. Boże jaka ze mnie ciemnota! Głupia debilka, tak tobie zaufałam myślałam...-Urwała. Widać było drgania dolnej wargi Shana, jego wzrok przepełnił smutek na widok kapiących łez z policzków Is. Próbował coś powiedzieć ale głos mu się załamywał Is za to kontynuowała krzycząc jeszcze głośniej - myślałam że chociaż dla ciebie jestem ważna... i mam za swoje.
Dokończając to zdanie ominęła go z gracją, szybkim krokiem, chciała stąd uciec biec ale... nie mogła. Udało jej się to dopiero poza terenami szkoły, puściła się biegiem w stronę lasu chciała zanurzyć się w strumieniu ochłonąć...
-Is...
Tara rzuciła piorunujące spojrzenie Shanowi i pobiegła za nią.

Dogoniła ją dopiero przy strumieniu. Zatrzymała się pomiędzy drzewami na ścieżce i chwilę obserwowała postać siedzącą na wielkim kamieniu z nogami w najprawdopodobniej zimnej wodzie. Nie było słychać szczęśliwego pluskania wody które wydobywało się kiedy małe dziecko moczyło sobie nogi w strumieniu, słychać jednak było cichutki odgłos spadających kropli do wody. Tara domyśliła się że Is nadal płacze.
Podeszła do przyjaciółki i bez słowa usiadła kładąc swoje buty koło pary towarzyszki. Nie odezwała się. Wiedziała że Isabel nie chce teraz rozmawiać zresztą ona tez nie miała na to zbytnio ochoty. Siedziały tak w milczeniu patrząc tylko na okręgi które tworzyły spadające łzy.
******************************
Rozdział mówiący praktycznie o niczym.
Jestem naprawdę miło zaskoczona że pomimo tak długiej nieobecności jednak tyle odwiedzin się pojawiło ;] Dziękuje ;*
Rozdział dedykowany Żabie... aby wiedziała że mimo wszystko zawsze będzie mogła na mnie liczyć ;***
Jeszcze raz dziękuję za każdemu kto to czyta i mały komunikat:
Tak odwiedzam strony które piszecie w komentarzach zawsze je czytam albo przeglądam... jednak nie zawsze dodaje komentarze więc przeprasza każda osobę która myśli że nawet na to nie wchodzę.

wtorek, 18 września 2012

,,10''

Nie chciała nawet myśleć o tym co się stało. Teraz będąca w obcięciach Tary płakała, a przyjaciółka nic nie mówiła, chyba wyczuła że Is i tak by nic nie mogła z siebie wydobyć. Milczała. Kiedy w końcu przestała opowiedziała z trudem ale z własnej woli co się stało.
-To jest akurat peda* (Wykrzyknik sorry klawiatura mi nie działa XD)
-Nie mów tak (wyk.) To nie prawda...
-I kogo ty chcesz oszukać Is? Chyba tylko siebie...
Is znowu zaczęła płakać, ale mimo to wiedziała że Tara ma rację. Resztę popołudnia spędziła u niej w domu próbując zapomnieć o wszystkim. W głębi duszy bała się co będzie jutro rano w szkole.
W końcu zaczęła dochodzić 20 więc wolała pójść do domu gdyż nie chciała martwić matki...
Wracając ciemną już alejką spojrzała w niebo. Było pełno pięknych migoczących gwiazdek, które olśniewały ją swoją ,,urodą''. Nagle poczuła znowu silny ból tym razem nie tylko w płucach i sercu, ale także i w głowie. Zaczęła czuć że coś ją paraliżuje, była senna, a jednak ból stawał się coraz bardziej silniejszy. Upadła na chodnik kurczowo trzymając się za brzuch i z trudem łapiąc jakikolwiek wdech.
Koniec... Przez moment miała jeszcze mętlik w głowie, potem zawitała jeszcze na chwilę ciemność. Wstała. z rozkoszą napawała się chłodem powietrza i ,,nową dostawą'' tlenu w płucach.
Trzęsąc się na nogach dotarła do domu pełna strachu, jednak kiedy weszła do domu wyprostowana i z czymś przypominającym z największym trudem uśmiech na twarzy przywitała się z mamą:
-No nareszcie skarbie gdzie byłaś?
-U Tary mamo przepraszam że nie zadzwoniłam...
-Nic nie szkodzi skarbie chcesz coś zjeść?
-Nie dziękuję idę do siebie.
I pobiegła na górę zanim mama by ją o coś jeszcze zapytała.
***************************************************************
Rano obudził ją budzik. Nie za dobrze spala w nocy męczyły ją koszmary, była świadkiem swojej własnej śmierci.
-To było straszne...
Powiedziała do siebie przeglądając się w lustrze.

-To naprawdę było straszne Tara...
Powiedziała teraz idąc z dziewczyną u boku.
-Wierzę...
Odpowiedziała wystraszona przyjaciółka. Nagle ktoś zawołał jej imię. Odwróciła się. To był on Shane. Miał na sobie rozpięta niebieską bluzę pod którą spoczywała biała najprawdopodobniej z krótkim rękawek bluzka. Wołał ją idąc w ich stronę kiedy doszedł wydyszał:
-Is możemy porozmawiać na osobności?
Is nie odparła szła dalej ale jednak Tara się zatrzymała, więc Shane poszedł za nią.
-Mogę łaskawie wiedzieć o co ci chodzi?
Zapytał.
-I ty się jeszcze pytasz(3x wykrzyk.)- wykrzyczała, kilka osób zwróciło na to uwagę ze wzbierającym się płaczem wykrzyczał.-Naprawdę nawet tyle dla ciebie nie znaczę?(wyk.) Jesteś idiotą.(wyk.) Przez moment zapomniałam że faceci to ostatnie skurwisy**(sorry chlopaki XD ;D) dzięki że mi o tym przypomniałeś(wyk.)
-------------------------------------------------------------------
Wiem możecie mnie zabić (jeśli kogoś to wgl. interesuje) ;D
Trochę krótki i niewiele się w nim dzieje ale pisałam na szybko bo Żaba i Marga nie dają mi spokoju a to bardzo mnie motywuje ;D
Jej tyle wyświetleń o.O Aż wybałuszyłam oczy już nie długo 1000 dziękuję <3
Pot dedykowany osobą:
1.Żaba<3 ty moje słońce
2. Marga ;D specjalnie dla cb ;]
4.Hnatka ;] Powodzenia na konkursie;] Kiedykolwiek on będzie
4. Dla tego kogoś dla kogo nie znaczę i nie zacznę być ważną
Dzięki
Paa Jagoda

poniedziałek, 16 lipca 2012

,,9"


W tym momencie postanowiła, powiedzieć wszystko Tarze i Shenowi.

Na lekcji wychowawczej było głośno, Is miała szansę porozmawiać z Tarą.
Pokrótce opowiedziała jej wszystko.
-Czemu dopiero teraz mi o tym mówisz?!!!-oburzyła się.- Shane wie?
-Nie.- Odparła-I chcę mu o tym powiedzieć sama.
Tara uśmiechnęła się. Wiedziała, że od dnia wypadku( choć minęło zaledwie kilka tygodni) Is i Shane polubili się w ten sposób. Nawet jeśli Is o tym nie mówiła, Tara mogła zauważyć to z ich gestów.
Dzwonek dał znać, że to już koniec lekcji. Pakując się i wychodząc z klasy Tara zapytała.
-A kiedy mu powiesz?
-Dziś, umówiliśmy się w parku o czwartej.
-Dobra ja lecę, rodzice dziś po mnie podjeżdżają.-Już miała pobiedz kiedy się zatrzymała i powiedziała do Is.-tylko... no wiesz... uważaj na siebie.
Isabel uśmiechnęła się. Do spotkania z Shanem zostało jej półgodziny. Pobiegła do domu.
-Cześć mamo!-Krzyknęła wpadając do domu, wbiegła do pokoju, przebrała się i wybiegła z powrotem na dół.-Wychodzę.
Powiedziała do kobiety, dając jej całusa w policzek.
Siedząc i czekając już w parku ponad godzinę zrozumiała, że Shane nie przyjdzie.
Nagle usłyszała radosny głos.
-Iss!-tak to była brunetka.-Ty pierwsza się dowiesz.
Mówiła siadając przy Is na ławce.
-Cześć Aday (czyt, Adei) o czym mam się dowiedzieć?
Zapytała nie chęcią.
-W drodze do szkoły baletu spotkałam chłopaka. Zderzyliśmy się z sobą. Przeprosił mnie i powiedział, że się śpieszy ale widząc mnie już przestał. Usiedliśmy na ławkę po drugiej stronie parku, gdzie tam oświadczył mi, że jestem śliczna i podarował mi to.
Pokazała Is wisiorek z pierścionkami na łańcuszku. Ten wisiorek ostatnio pokazywała Shanowi. Bardzo jej się podobał.
-Śliczny.
-Wiem, no i przegadaliśmy całą godzinę.
-A wiesz kto to był?
-Takk! Śliczny, ciemny brunet o zielonych oczach. Jego ojciec pracuje jako lekarz, a on mu pomaga zdobywając trochę praktyki.
-A znasz jego imię?
-Tak jest śliczne.Shane i...
Nie miała odwagi słuchać dalej. Łzy napłynęły jej do oczu. Poczuła silne ukłucie w sercu i taką jakąś pustkę która owijała uczucie zawiedzenia, straty, smutku i wściekłości.
-Wybacz zdałam sobie sprawę, że jest już strasznie późno, muszę iść. Cześć.
Powiedziała idąc, właściwie biegnąc ze łzami w oczach. Chciała zapomnieć. Skierowała się właśnie w stronę domu Tary.
-Ała!
Krzyknęła. Zderzyła się z chłopakiem. Kiedy podniosła wzrok zobaczyła Shane.
-Gdzie uciekasz?
Zapytał jak gdyby nigdy nic. Złapał Is za ramiona i zbliżył do siebie.
Wyrwała mu się spoglądając mu w oczy. Łzy spływały jej po policzkach.
-Zostaw mnie!
-a-ale c...
Nie dała mu się wypowiedzieć.
-Zostaw, myślałam, myślałam że mam prawo ci ufać.-Mówiła przez łzy.-Myliłam się.
Uciekła.
*************************************************************
Wiem teraz się cieszę że nie wiecie gdzie mieszkam ;D
Gdyby znalazły się akie osoby które chciały by mnie zabić ;D
Dobra dziękuję za wszystko prawie 800 wejść.
Wiem mało ale i tak mi się podoba ;D
Dobra lecę pa!!!

piątek, 25 maja 2012

,,8''

Shen nie dał się sprowokować i puścił to pamięci. Chwycił delikatnie Is za ramię.
-Chodź.
Szepną ledwie słyszalnie. Kiedy przyszedł czas by się rozstać na skrzyżowaniu korytarzy obdarzyli siebie na wzajem miłymi uśmiechami.

Rozległ się piskliwy dźwięk dzwonka oznaczający koniec lekcji. Is wyszła razem z Tarą ze szkoły. Pogoda zaczynała się już poważnie psuć ubrane jeszcze w letnie ciuchy odczuły to natychmiast. Is nie szła długo drogę z Tarą przegadały, a kiedy się rozdzieliły niemal że pobiegła do domu. Cicho otworzyła drzwi.
-Cześć córciu jak się czujesz?
Zapytała ją mama.
-Dorze ale teraz pójdę do pokoju.
-Skarbie za chwilę będzie obiad.-Widząc zmęczenie córki matka się ulitowała nad nią i dodała.-Idź przyniosę ci trochę do pokoju.
I posłała jej miły uśmiech, który Is odwzajemniła. Pobiegła biegiem do pokoju i zamknęła za sobą  drzwi.
Upadła na łóżko. Bezsilna i wyczerpana. Powrócił ból. Tym razem większy i silniejszy. Czuła się jak kartka papieru którą ktoś rozdziera, a następnie wrzuca do ognia. Ból w płucach stawał się nie do zniesienia, zaczęła nierówno oddychać chcąc złapać to coraz więcej powietrza które tak szybko z niej uchodziło. Zgieła się w pół trzymając rece na brzuchu. Z oczu powoli zaczęły jej płynąć łzy. Chciała zacząć krzyczeć wręcz wrzeszczeć, ale nie dała rady. Żadne słowo nie przechodziło jej przez gardło.Zaciskała oczy i dłonie w pięści.
Nagle jakby nic się nie stało, ból miną. Wstała. Zobaczyła na biurku szklankę z zimną wodą którą sobie przyniosła rano. Podeszła i drobnymi łykami popiła. Odłożywszy szklankę otworzyła na ościerz okno. Fala zimnego powietrza uderzyła w nią całą swoją siłą.
Is zamknęła oczy i pozwoliła aby wiatr rozwiał jej włosy kiedy ona napawała się świerzym i zimnym powietrzem. Ukryła na moment twarz w dłoniach.
-Co się ze mną dzieje?
Zapytała siebie samą na głos. Usłyszała pukanie do drzwi.Do pokoju weszła uśmiechnięta mama. Is nie chciała sprawiać wrażenia jakby się coś stało więc również się do niej uśmiechnęła. Kobieta położyła na biurku tace z pachnącym obiadem i sztuczce.
-Córciu przyniosłam ci obiad.
-Dziękuję mamo.
Kobieta jeszcze raz rzuciła uśmiech i wyszła z pokoju.
Is spojrzała na parujący jeszcze obiad. Usiadła na łóżku trzymając w jednej dłoni talerz, a w drugiej sztuczce. Zaczęła grzebać w obiedzie. Nie miała zbytnio na to ochoty.
Mieszając raz w jedną raz w drugą stronę ziemniaki myślała czy nie powiedzieć o wszystkim Shenowi czy Tarze.
Po zjedzeniu paru kęsów chciała odłożyć z powrotem talerz na biurko. Jednak wstała za gwałtownie i za szybko. Ból znowu powrócił. ,,Nie tylko nie to! Przecież dopiero przed chwilą wszytko przestało mnie boleć'' Myślała w rozpaczy.  Upadła. Tym razem nie miała tyle szczęścia i nie upadła na łóżko tylko na podłogę uderzając łokciem w krawędź łóżka.
--------------------------------------------------------------------
Dedykuje rozdział żabie ^^ koffam ceee ty wariatko a wolątariat w wakacje pytałaś się już ich???
Oczywiście dedykuję także rozdział moim ukochanym niezawodnym kochającym mnie tak że nie chcą odejść od mnie: Problemom i smutkom ^^ gratuluję im osiągnęły swój wymarzony cel!!!
Dziękuje również wam wszystkim co to jeszcze czytacie i komentujecie Dannnke ;***
No tym razem dobijamy do 500 ^^
Buziaki i jeszcze raz dzięki ;*

niedziela, 20 maja 2012

,,7''

-Shane! Shane!
Rozległ się głos na korytarzu. Jakaś zdyszana kobieta wpadła do pokoju. Oparła się o łóżko na którym leżała Isabel. Po czym zdyszana powiedziała.
-Shane. Twój tata potrzebuje twojej pomocy przy nowym pacjencie.
-Dobrze już idę.- Teraz w zrucił się do dziewczyny.- Wpadnę później do ciebie. Teraz odpoczywaj.
Is znieruchomiała czyżby ten młody chłopak był lekarzem? ,,Wpadnę później do ciebie'' te słowa krążyły jej bezwładnie po głowie.
Powieki zaczęły jej ciążyły ale nie chciała zasnąć miała jeszcze przecież tyle pytań do Shane. Jednak nie wytrzymała i zasnęła.
Obudziło ją dopiero wycie jakiegoś alarmu samochodowego. Kiedy otworzyła oczy poczuła jakieś takie zimno. W pierwszym momencie nie wiedziała co się stało. Chciała się podnieść z łóżka kiedy dopadł ją silny ból głowy i serca. Ból z serca przeniósł się także do płuc, dziewczyna zaczęła ciężko oddychać. Upadła z powrotem na miękką pościel łóżka. Ból miną , a ona sama zaczęła powoli równo oddychać.
Wtedy wpadła do pokoju jej matka.
-Skarbie możesz wracać do domu.
Na twarzy Is pojawił się cień uśmiechu.
-Twoja mama ma rację możesz juz wyjść ze szpitala wszystko jest dobrze.
Kiedy w sali gdzie leżała dziewczyna toczyła się radosna rozmowa tak za szkłem oddzielającym ją od całej reszty była nie przyjemna i pełna wątpliwości.
-Ale jak to wychodzi przecież nie miała nawet zrobionych wszystkich badań.
-Doktor Miguel twierdzi że wszystko jest w porządku. To jego pacjentka a nie moja więc nie mogę nic zrobić.
Shane rozmawiał z swoim ojcem. Rozmowę przerwało wyjście wszystkich z sali. Is spojrzała na chłopaka prosto w oczy. Wyczytał z nich że coś się stało ale za wszystko bardzo dziękuje.
********************************************************************************
Po powrocie do normalnego trybu życia Is zapomniała już co się stało w szpitalu o bólu i o rozłące z miłym chłopakiem. Teraz idąc po pustym szkolnym korytarzu myślała co on teraz może robić. I tak jakby na własne życzenie wyszedł z klasy obok której właśnie przechodziła. Spojrzała na niego a uśmiech dobrowolnie pojawił się na jej twarzy.
-Hej.-Powiedział miłym miękkim głosem.-I co tam? Jak się czujesz/
-W miarę dobrze.
Chłopak się uśmiechną i dodał.
-Gdzie idziesz?
-Po dziennik. A ty?
Chłopak przystaną na chwilę i myślał.
-Jak ma a nauczycielka od polaka?
-Pani Chrisi?
-O właśnie. A czy tak nie ma przepadkiem na imię ten koleś z uliczki?
Isabel spuściła głowę. Jej myśli powędrowały w stronę Christiana. Posmutniała. Christiana nie było w szkole, nawet go nie widziała od kiedy pokłócili się. Minęło trochę czasu kiedy zorientowała się że chłopak stoi i czeka na odpowiedź od niej.
-To jej syn.
-Aha.
Szli dalej nagle zza rarogu wyszedł chłopak. To był Christian. Otoczony bandą innych kolesi przeszedł obok nich z groźną mina trącając barkiem Shana.
---------------------------------------------------------
Dedyk dla Żabyyy ;***
I dla Hanatki ^^
jej już ponad 500 wejść (uśmiecham się i to szeroko)
Dziękuję każdemu kto jeszcze to czyta i każdej osobie dającej komentarz
Buziaki ;***