niedziela, 16 grudnia 2012
,,13''
Nie odpowiedziała. Zacisnęła jeszcze mocniej powieki. Ciepła dłoń nie odsunęła się od niej, jednak szept w jej uchu stawał się coraz bardziej podenerwowany.
-Is ? Co się dzieje?
-Nic.
Wymamrotała przez zamknięte usta. Jednak wiedziała dobrze że coś się dzieje, wiedziała że Shane powinien dawno o tym wiedzieć, może by wiedział co jej jest naprawdę. Nie dała za wygraną.
-Nic mi nie jest!
Jej głos był stanowczy i donośny, jednak nie tak głośny jak szept chłopaka Podniosła rękę na której spoczywała dłoń Shane zrzucając ją oschle.
-Przepraszam, mogłabym iść do łazienki?
Nauczyciel kiwną głową, a ona z trudem, przyciskając zgiętą rękę do brzucha podniosła się z krzesła. Wyszła. Do łazienki doszła powoli ledwo powłócząc nogami. Stanęła przed lustrem. Odkręciła wodę i zamiast opłukać twarz patrzyła na jej odbicie w lustrze słysząc szum spływającej wody. Minęło 5 minut potem kolejne i kolejne, w końcu usłyszała głos zza swoich pleców, ciepłe delikatne dłonie oplotły ją w tali, przyciągnęły leciutko do siebie, poczuła delikatny dotyk warg na swoim barku. Przymrużyła oczy.
Chciała się oderwać od niego jednak on nie pościł.
-Zostaw mnie bo...
-Bo co?-zapytał z smutkiem.-Ledwo się ruszasz, widzę że coś cię boli ciągle zaciskasz ręce w pięści. Coś jest nie tak. Is co się dzieje powiesz mi?
-A co to ciebie w ogóle obchodzi?-Zaczęła wręcz płakać.-Co ciebie to obchodzi... idź sobie d tej twojej... jak jej tam
-Odejdę od ciebie, wypuszczę cię, zostawię w spokoju... jeśli tylko powiesz mi co tak naprawdę się stało. Co zrobiłem źle, czego mi nie masz zamiaru wybaczyć.
Is zamknęła oczy jeszcze mocniej, zaczęła mówić, jej głos drżał, po policzkach spływały jej łzy.
-Spotkałam ją w ten dzień, w parku... kiedy... kiedy mieliśmy się spotkać Miałam ci powiedzieć coś o czym wie tylko Tara.-Jej głos załamywał się pod ciężarem łez.-Spotkałam ją, powiedziała mi że spotkała kogoś, była taka szczęśliwa, a ja głupia zapytałam czy wie jak on ma na imię.... i wtedy...
Nie dokończyła. Sheen nagle pobladł.
-Wypowiedziała moje imię?
Is potrząsnęła głową. Dokończyła swoją historię.Nagle zamilkła. Koniec, to wszystko co chciał mu wykrzyczeć powiedzieć, zrobiła to... Nagle poczuła zimną kroplę spływającą jej od środka barku, wpłynęła jej na obojczyk gdzie się zatrzymała. Nie mogła w to uwierzyć to była łza, łza Shane. Zamarła.
-I-is...
-Tak,
Jej głos się zmienił, był teraz pełne współczucia i nie był już aż tak oschły.
-Is ona... ona kłamała-Is otworzyła szeroko oczy.-Tak spóźniłem się i tak przez nią ale zatrzymała mnie w szpitalu tam musiała się dowiedzieć wszystkiego o mnie co ci powiedziała. Naszyjnik był dla ciebie... ja też chciałem ci wtedy coś powiedzieć. Chciała mnie zaprosić... zaprosić gdzieś po szkole no wiesz... Odmówiłem. Zaczęła na mnie krzyczeć, kłócić się, wyrwała mi naszyjnik, bo powiedziałem jej że jest on dla ciebie. Wtedy wybiegła pełna gniewu. Musiała ci wszystko wymyślić.
Is znieruchomiała. Gdyby nie ramiona które ją ciągle podtrzymywały upadła by na kolana. Sheen to zauważył. Dziewczyna zaczęła ciężko oddychać.
-Is! Is co się dzieje?!
Osunął się z nią delikatnie na kolana.
-Sheen ja... to znaczy... moje ciało... nie to ten ból... ja...
Nie dokończyła. Zamarła bez życia. Nie wiedziała co się z nią działo. Przez półprzymknięte oczy zobaczyła tylko kilka niewyraźnych obrazów.
niedziela, 9 grudnia 2012
,,12''
-Tara...-zaczęła Is-..ja ... ja przepraszam ciebie...
Tara ocknęła się z zamyślenia z nieukrywanym zdziwieniem. Położyła przyjaciółce rękę na ramieniu i szepnęła z rozbawieniem.
-Fajnie jeszcze by było wiedzieć za co Ty MNIE przepraszasz.
Isabel spojrzała na nią z wdzięcznością, odwzajemniła nieśmiało uśmiech i odpowiedziała.
- No wiesz... za te moje chimery i zmiany nastroju... za to że musisz tego wszystkiego wysłuchiwać ja ostatnio nie mam wysłuchuję twoich zmartwień po prostu przepraszam.
-A le IS-Tara uśmiechała się teraz nie na żarty-przecież po to jestem tu przy tobie, jak ja nie raz miałam kłopoty w życiu nigdy się nie uginałaś, nigdy nie miałaś mnie dosyć... a ja mam mieć dosyć ciebie???
Dziewczyna uśmiechnęła się, ale za chwilę jej uśmiech spełz z twarzy a na jego miejscu wymalował się straszliwy ból.
Dziewczyna zgięła się w pół zaczęła cicho krzyczeć chciała głośniej ale powoli brakowało jej tlenu w płucach. Coś niczym rozpalony do czerwoności nóż rozrywał ją na strzępy od środka. Tara z przerażeniem w oczach próbowała jakoś jej pomóc ale nic z tego. Ból tym razem nie ustawał tak szybko jak zazwyczaj, był silniejszy i wypełniał już prawie całe jej ciało i nagle coś co zawsze ją dziwiło nagle ustał jak gdyby nigdy nic.
Zaczerpnęła do płuc całkowicie świeże i czyste powietrze, napawała się jego chłodem.
-I-i-iss...?
Dziewczyna przypomniała sobie o obecności Tary. Spojrzała jej prosto w oczy. Malowało się w nich takie przerażenie jakiego Is nigdy w życiu u niej nie widziała.
-Is... dopada -zatachała się-.. dopada cię o często?
Przyjaciółka pokiwała głową.
-Ostatnio zauważyłam że zbyt często. Choć zdążymy jeszcze na lekcje.
-Ty chcesz iść do szkoły??? W takim stanie???
-A nie? Wytrzymuję z tym już od kilku tygodni i nawet ty się nie domyśliłaś dopóki ci nie powiedziałam chodź idziemy.
Uśmiechnęła się. Założyła buty i pomogła Tarze wstać.
-Ty tylko Tara... Nie mów nic Shanowi okey? Nie zasługuje już na żadne zaufanie przynajmniej z mojej strony.
Po powrocie do szkoły Is zauważyła że nikt się jej nie przygląda, odetchnęła z spokojem. Zaczynała się lekcja biologi z niechęcią na nią poszła przypominając sobie z kim tak naprawdę na nią chodzi.
Pożegnała się z przyjaciółką przed jej salą i ruszyła na swoją lekcję. Kidy weszła do klasy wszyscy byli już na miejscach brakowało tyko... Shana. Przyjęła z radością że go nie ma jednak ta radość nie trwała zbyt długo. 5 minut po dzwonku do klasy wszedł zdyszany chłopak, kiedyś Isabel była by zachwycona tym widokiem teraz odpychało ją od tego. Z smutkiem stwierdziła że miejsce wskazane przez nauczyciela wskazuje na jej ławkę, rozglądając się po klasie zauważyła że faktycznie to ostatnie wolne miejsce. Spuściła wzrok.
Chłopak jednak przyjął to z nadzieją, usiadł koło niej. Przez pierwsze dobre 20 minut lekcji wpatrywał się tyko w nią niczym w obrazek. Ona odsunięta w najdalszy kąt ławki nawet na niego nie spojrzała lecz czuła na sobie jego spojrzenie. W końcu zdobyła się na odwagę zwróciła głowę prosto w jego stronę i napotkała brąz jego oczu.
-O co ci chodzi?
Spytała chłodno.
-Mi?-odpowiedział pytaniem a jego głos miękki stał się również strasznie uwodzicielski.-Rozmawiałem z Adei czy jak jej tam ona nie ma zielonego pojęcia zresztą tak jaj ja o co tobie chodzi.
Nagle Is poczuła ból dzięki bogu nie był straszny ale wiedziała że Shane to zauważył.
Jak by nie mógł?-jej ręce nagle zacisnęły się w pięści tak mocno że aż knykcie jej pobielały Oczy także miała zamknięte a usta zwęziły się do szparki. Poczuła ciepły dotyk czyjejś dłoni na swojej i paniczny cichy szept.
-Is?
------
Dla Żaby ;***
Tara ocknęła się z zamyślenia z nieukrywanym zdziwieniem. Położyła przyjaciółce rękę na ramieniu i szepnęła z rozbawieniem.
-Fajnie jeszcze by było wiedzieć za co Ty MNIE przepraszasz.
Isabel spojrzała na nią z wdzięcznością, odwzajemniła nieśmiało uśmiech i odpowiedziała.
- No wiesz... za te moje chimery i zmiany nastroju... za to że musisz tego wszystkiego wysłuchiwać ja ostatnio nie mam wysłuchuję twoich zmartwień po prostu przepraszam.
-A le IS-Tara uśmiechała się teraz nie na żarty-przecież po to jestem tu przy tobie, jak ja nie raz miałam kłopoty w życiu nigdy się nie uginałaś, nigdy nie miałaś mnie dosyć... a ja mam mieć dosyć ciebie???
Dziewczyna uśmiechnęła się, ale za chwilę jej uśmiech spełz z twarzy a na jego miejscu wymalował się straszliwy ból.
Dziewczyna zgięła się w pół zaczęła cicho krzyczeć chciała głośniej ale powoli brakowało jej tlenu w płucach. Coś niczym rozpalony do czerwoności nóż rozrywał ją na strzępy od środka. Tara z przerażeniem w oczach próbowała jakoś jej pomóc ale nic z tego. Ból tym razem nie ustawał tak szybko jak zazwyczaj, był silniejszy i wypełniał już prawie całe jej ciało i nagle coś co zawsze ją dziwiło nagle ustał jak gdyby nigdy nic.
Zaczerpnęła do płuc całkowicie świeże i czyste powietrze, napawała się jego chłodem.
-I-i-iss...?
Dziewczyna przypomniała sobie o obecności Tary. Spojrzała jej prosto w oczy. Malowało się w nich takie przerażenie jakiego Is nigdy w życiu u niej nie widziała.
-Is... dopada -zatachała się-.. dopada cię o często?
Przyjaciółka pokiwała głową.
-Ostatnio zauważyłam że zbyt często. Choć zdążymy jeszcze na lekcje.
-Ty chcesz iść do szkoły??? W takim stanie???
-A nie? Wytrzymuję z tym już od kilku tygodni i nawet ty się nie domyśliłaś dopóki ci nie powiedziałam chodź idziemy.
Uśmiechnęła się. Założyła buty i pomogła Tarze wstać.
-Ty tylko Tara... Nie mów nic Shanowi okey? Nie zasługuje już na żadne zaufanie przynajmniej z mojej strony.
Po powrocie do szkoły Is zauważyła że nikt się jej nie przygląda, odetchnęła z spokojem. Zaczynała się lekcja biologi z niechęcią na nią poszła przypominając sobie z kim tak naprawdę na nią chodzi.
Pożegnała się z przyjaciółką przed jej salą i ruszyła na swoją lekcję. Kidy weszła do klasy wszyscy byli już na miejscach brakowało tyko... Shana. Przyjęła z radością że go nie ma jednak ta radość nie trwała zbyt długo. 5 minut po dzwonku do klasy wszedł zdyszany chłopak, kiedyś Isabel była by zachwycona tym widokiem teraz odpychało ją od tego. Z smutkiem stwierdziła że miejsce wskazane przez nauczyciela wskazuje na jej ławkę, rozglądając się po klasie zauważyła że faktycznie to ostatnie wolne miejsce. Spuściła wzrok.
Chłopak jednak przyjął to z nadzieją, usiadł koło niej. Przez pierwsze dobre 20 minut lekcji wpatrywał się tyko w nią niczym w obrazek. Ona odsunięta w najdalszy kąt ławki nawet na niego nie spojrzała lecz czuła na sobie jego spojrzenie. W końcu zdobyła się na odwagę zwróciła głowę prosto w jego stronę i napotkała brąz jego oczu.
-O co ci chodzi?
Spytała chłodno.
-Mi?-odpowiedział pytaniem a jego głos miękki stał się również strasznie uwodzicielski.-Rozmawiałem z Adei czy jak jej tam ona nie ma zielonego pojęcia zresztą tak jaj ja o co tobie chodzi.
Nagle Is poczuła ból dzięki bogu nie był straszny ale wiedziała że Shane to zauważył.
Jak by nie mógł?-jej ręce nagle zacisnęły się w pięści tak mocno że aż knykcie jej pobielały Oczy także miała zamknięte a usta zwęziły się do szparki. Poczuła ciepły dotyk czyjejś dłoni na swojej i paniczny cichy szept.
-Is?
------
Dla Żaby ;***
niedziela, 2 grudnia 2012
,,11''
-Ale o co ci tak właściwie chodzi Is? Czemu ...
Stali razem na środku korytarza mierząc się spojrzeniami. Do oczu Is napłynęła nowa fala łez.
-Spytaj się może pro prostu Adei... Kurde op co ja właściwie z tobą rozmawiam!
Wykrzyczała. Shane popatrzał na nią nie ukrywając zdziwienia. Teraz wszyscy zebrani mieli głowy zwrócone w stronę pary, stworzyli coś na rodzaj kręgu wokół nich aby każdy mógł zobaczyć co się dzieje bez przeszkód.
-Ale Is...
-Nie obchodzi mnie to!
-Ja nie rozumiesz...
-Nie ... i może lepiej. Boże jaka ze mnie ciemnota! Głupia debilka, tak tobie zaufałam myślałam...-Urwała. Widać było drgania dolnej wargi Shana, jego wzrok przepełnił smutek na widok kapiących łez z policzków Is. Próbował coś powiedzieć ale głos mu się załamywał Is za to kontynuowała krzycząc jeszcze głośniej - myślałam że chociaż dla ciebie jestem ważna... i mam za swoje.
Dokończając to zdanie ominęła go z gracją, szybkim krokiem, chciała stąd uciec biec ale... nie mogła. Udało jej się to dopiero poza terenami szkoły, puściła się biegiem w stronę lasu chciała zanurzyć się w strumieniu ochłonąć...
-Is...
Tara rzuciła piorunujące spojrzenie Shanowi i pobiegła za nią.
Dogoniła ją dopiero przy strumieniu. Zatrzymała się pomiędzy drzewami na ścieżce i chwilę obserwowała postać siedzącą na wielkim kamieniu z nogami w najprawdopodobniej zimnej wodzie. Nie było słychać szczęśliwego pluskania wody które wydobywało się kiedy małe dziecko moczyło sobie nogi w strumieniu, słychać jednak było cichutki odgłos spadających kropli do wody. Tara domyśliła się że Is nadal płacze.
Podeszła do przyjaciółki i bez słowa usiadła kładąc swoje buty koło pary towarzyszki. Nie odezwała się. Wiedziała że Isabel nie chce teraz rozmawiać zresztą ona tez nie miała na to zbytnio ochoty. Siedziały tak w milczeniu patrząc tylko na okręgi które tworzyły spadające łzy.
******************************
Rozdział mówiący praktycznie o niczym.
Jestem naprawdę miło zaskoczona że pomimo tak długiej nieobecności jednak tyle odwiedzin się pojawiło ;] Dziękuje ;*
Rozdział dedykowany Żabie... aby wiedziała że mimo wszystko zawsze będzie mogła na mnie liczyć ;***
Jeszcze raz dziękuję za każdemu kto to czyta i mały komunikat:
Stali razem na środku korytarza mierząc się spojrzeniami. Do oczu Is napłynęła nowa fala łez.
-Spytaj się może pro prostu Adei... Kurde op co ja właściwie z tobą rozmawiam!
Wykrzyczała. Shane popatrzał na nią nie ukrywając zdziwienia. Teraz wszyscy zebrani mieli głowy zwrócone w stronę pary, stworzyli coś na rodzaj kręgu wokół nich aby każdy mógł zobaczyć co się dzieje bez przeszkód.
-Ale Is...
-Nie obchodzi mnie to!
-Ja nie rozumiesz...
-Nie ... i może lepiej. Boże jaka ze mnie ciemnota! Głupia debilka, tak tobie zaufałam myślałam...-Urwała. Widać było drgania dolnej wargi Shana, jego wzrok przepełnił smutek na widok kapiących łez z policzków Is. Próbował coś powiedzieć ale głos mu się załamywał Is za to kontynuowała krzycząc jeszcze głośniej - myślałam że chociaż dla ciebie jestem ważna... i mam za swoje.
Dokończając to zdanie ominęła go z gracją, szybkim krokiem, chciała stąd uciec biec ale... nie mogła. Udało jej się to dopiero poza terenami szkoły, puściła się biegiem w stronę lasu chciała zanurzyć się w strumieniu ochłonąć...
-Is...
Tara rzuciła piorunujące spojrzenie Shanowi i pobiegła za nią.
Dogoniła ją dopiero przy strumieniu. Zatrzymała się pomiędzy drzewami na ścieżce i chwilę obserwowała postać siedzącą na wielkim kamieniu z nogami w najprawdopodobniej zimnej wodzie. Nie było słychać szczęśliwego pluskania wody które wydobywało się kiedy małe dziecko moczyło sobie nogi w strumieniu, słychać jednak było cichutki odgłos spadających kropli do wody. Tara domyśliła się że Is nadal płacze.
Podeszła do przyjaciółki i bez słowa usiadła kładąc swoje buty koło pary towarzyszki. Nie odezwała się. Wiedziała że Isabel nie chce teraz rozmawiać zresztą ona tez nie miała na to zbytnio ochoty. Siedziały tak w milczeniu patrząc tylko na okręgi które tworzyły spadające łzy.
******************************
Rozdział mówiący praktycznie o niczym.
Jestem naprawdę miło zaskoczona że pomimo tak długiej nieobecności jednak tyle odwiedzin się pojawiło ;] Dziękuje ;*
Rozdział dedykowany Żabie... aby wiedziała że mimo wszystko zawsze będzie mogła na mnie liczyć ;***
Jeszcze raz dziękuję za każdemu kto to czyta i mały komunikat:
Tak odwiedzam strony które piszecie w komentarzach zawsze je czytam albo przeglądam... jednak nie zawsze dodaje komentarze więc przeprasza każda osobę która myśli że nawet na to nie wchodzę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)